Przed Day Endem (6) Reading Europe - refleksje zwiedzającego (niewesołe)

“Reading Europe: European culture through the book” to wirtualna wystawa stworzona przez Bibliotekę Europejską (The European Library TEL) i wspierana przez portal Europeana.eu. Można na niej obejrzeć niemal 1000 europejskich książek napisanych w kilkunastu europejskich językach od albańskiego po jidysz, będących najcenniejszymi dziełami kultury narodów europejskich. Pochodzą one ze zbiorów 23 europejskich bibliotek narodowych uczestniczących w projektach TEL oraz Europeana. Licznie reprezentowane są rękopisy i pierwsze wydania książek. Wystawa jest dostępna w Internecie od 23 września.

Blisko 1000 pereł literatury europejskiej w Internecie! Brzmi to imponująco i zachęcająco. I tak też wygląda na reklamującym wystawę filmiku dostępnym w serwisie You Tube. Jednak nawet krótka wizyta na tej wystawie nasuwa zwiedzającemu wątpliwości i rodzi pytania natury ogólniejszej na temat tego typu sposobów udostępniania i popularyzowania dziedzictwa kulturowego i zawartości coraz potężniejszych bibliotek cyfrowych w Internecie....


Na wstępie należy przypomnieć, że ani TEL, ani Europeana, ani prezentowana wystawa nie są bibliotekami cyfrowymi sensu stricto. Nie zajmują się one tworzeniem i gromadzeniem obiektów cyfrowych. Są tylko i wyłącznie agregatorami, serwisami umożliwiającymi przeszukiwanie zawartości zbiorów bibliotek cyfrowych, jak w przypadku Europeany, katalogów bibliotek narodowych, jak w przypadku TEL, czy też, jak właśnie w przypadku wystawy “Reading Europe”, eksponującymi pewne wyselekcjonowane według jakiegoś kryterium dzieła znajdujące się w zbiorach bibliotek cyfrowych. Wszelkie zatem kwestie dotyczące standardów tworzenia obiektów cyfrowych, ich selekcji, metadanych i sposobów prezentacji w Internecie, chociaż w sposób nieunikniony nasuwają się podczas zwiedzania wystawy, pozostawić trzeba na boku, gdyż po pierwsze są one zbyt obszerne i wymagałyby oddzielnego omówienia, a po drugie nie są w gruncie rzeczy domeną tych serwisów i projektów, dających jedynie dostęp do zbiorów tworzonych przez innych.

Rozpocznijmy jednak zwiedzanie. Wystawa jest dostępna pod adresem http://www.theeuropeanlibrary.org/exhibition-reading-europe/index.html (Rys. 1) Oprawa graficzna to zwykle kwestią gustu, niemniej jednak pozwolę sobie na uwagę, że w przypadku tej witryny jest ona nader skromna. Chyba niepotrzebnie wyeksponowano w centralnym miejscu chmurę tagów, duże ikony u dołu strony prezentują się niezbyt ciekawie, a czarne tło, jak i w ogóle cała kolorystyka nie robią dobrego wrażenia. W przypadku wystawy, której przedmiotem są obiekty reprezentujące niejednokrotnie najwyższej wartości sztukę graficzną, drukarską, czy typograficzną spodziewałbym się nieco większej dbałości o kwestie estetyczne, takie jak rozmieszczenie elementów na stronie, kolorystykę, ikonografię czy typografię, zwłaszcza, że twórcy stron internetowych dysponują obecnie potężnymi narzędziami pozwalającymi w dowolny i bardzo atrakcyjny sposób prezentować zawartość witryn internetowych, jak to widać choćby na innej witrynie firmowanej przez Europeanę zawierającej wystawę poświęconą Art Nouveau [tutaj]

Rys. 1. Strona startowa portalu “Reading Europe”
Ale jak powiedziałem, można to uznać za kwestię gustu i estetycznych preferencji. Nie jest już tak jednak, jeśli chodzi o sposób prezentacji zawartości oraz jej przeglądania. Jest to sprawa fundamentalna dla tego typu serwisów i niestety w przypadku “Reading Europe” pozostawia wiele do życzenia.

Zebrane tu dzieła możemy przeglądać za pomocą czterech kategorii: „kraj”, „język”, „temat” i „oś czasu”. Zawierające je zakładki znajdują się zarówno w menu głównym w prawym górnym rogu strony, jak i w formie dużych ikon u dołu strony. Po wybraniu jednej z trzech kategorii: „kraj”, „język” lub „temat” przyporządkowane do niej dzieła są wyświetlane w formie niewielkich ikon rozmieszczonych jedna obok drugiej w trudnej do rozszyfrowania konfiguracji (alfabetycznie? chronologicznie? przypadkowo?...). Ikony są tak niewielkie, że zupełnie nie widać jakie dzieło przedstawiają, brak jakichkolwiek podpisów uniemożliwia ich zidentyfikowanie. W zasadzie zatem klikając na ikonę, nie wiemy jakie dzieło zobaczymy na ekranie. (Rys. 2) Podobnie wygląda sprawa w przypadku dostępnej na stronie głównej opcji „Inni właśnie przeglądają...” (“People are currently browsing”). Niewielki rozmiar ikon również tutaj nie pozwala na zidentyfikowanie przedstawianych dzieł.

Rys. 2. Przeglądanie według języka dokumentu
Jeśli już autorzy wystawy nie zdecydowali się na umieszczenie opisów obiektów, to pomocą byłoby chociaż użycie tzw. tekstu alternatywnego, który pojawiałby się po najechaniu wskaźnikiem myszki na daną grafikę. Jest to obecnie standard w tworzeniu witryn internetowych, zwłaszcza takich, w których główną treścią są obiekty graficzne. Najwyraźniej jednak został on przez autorów wystawy zignorowany. (Rys. 3) Rzut oka na kod xml witryny (Rys. 4) pozwala się zorientować, że definiujący tekst alternatywny atrybut „alt” jest w większości przypadków pusty...

Rys. 3 Brak tekstu alternatywnego


Rys. 4 Brak tekstu alternatywnego - kod xml

Na tym jednak problem się nie kończy. Nieobecność tekstu alternatywnego uniemożliwia przecież korzystanie z wystawy osobom słabo widzącym i niewidomym, którym treść tekstu alternatywnego odtwarzają czytniki ekranu, np. JAWS, a także wszystkim tym, coraz przecież liczniejszym, którzy korzystają z Internetu za pomocą połączeń GPRS przy użyciu laptopów, telefonów komórkowych, palmtopów i ograniczają wyświetlanie grafiki w przeglądarkach.

Nieco inaczej, ale bynajmniej nie lepiej, sytuacja wygląda po wybraniu kategorii „oś czasu” (timeline), na której rozmieszczono poszczególne obiekty w kolejności chronologicznej ich powstania. Tu wprawdzie zastosowano tekst alternatywny (jednak nie do wszystkich obiektów!), w związku jednak z ułożeniem ikon i ich opisów nie na wiele się on przydaje – ikony nachodzą na siebie, podpisy do nich „chowają się”, nie wiadomo do którego obiektu się odnoszą. Miary chaosu dopełnia fakt, że jedne obiekty są opisane ich pełnymi oryginalnymi tytułami (jednak bez zachowania pisowni znaków diakrytycznych), jedne tylko skróconymi tytułami, a inne zaś angielskimi tłumaczeniami!

Zwiedzajmy jednak dalej. Po wybraniu dzieła, z którym chcemy się zapoznać, otwiera się oddzielne okno, zawierające krótki opis dzieła w języku angielskim i w języku oryginału oraz podstawowe dane o dziele, takie jak tytuł, informacja o autorze, roku publikacji oraz języku. Trzeba zaznaczyć, że w wielu przypadkach poszczególnych danych brakuje. W opisie znajduje się również nazwa źródła, z którego dzieło pochodzi, czyli udostępniającej je biblioteki cyfrowej. Na jej właśnie stronę zawierającą wybrany zdigitalizowany dokument, zwiedzający zostaje przeniesiony po kliknięciu linku “Read Book”. I w tym miejscu w zasadzie wysiłek autorów wystawy się kończy. To, w jakiej formie zostanie zaprezentowany wybrany przez nas obiekt jest już kwestią udostępniającej go biblioteki cyfrowej.

Trzeba sobie zadać w tym miejscu pytanie o cel tego typu projektów. Jak stwierdza komunikat Komisji Europejskiej z 30 września 2005 zatytułowany i2010 Biblioteki cyfrowe: „Europejskie biblioteki i archiwa to skarbiec materiałów – książek, prasy, filmów, fotografii i map – odzwierciedlających bogatą historię Europy oraz jej kulturowe i językowe zróżnicowanie. Udostępnienie tych materiałów – pochodzących z różnych kultur i obszarów językowych – w internecie ułatwi obywatelom docenienie własnego dziedzictwa kulturowego, a także dorobku innych krajów europejskich, oraz wykorzystanie go w celach edukacyjnych, zawodowych lub rekreacyjnych. Będzie to stanowić wkład uzupełniający i wspierający cele działań Unii Europejskiej w dziedzinie kultury.” W podobnym tonie formułują to Konkluzje Rady Unii Europejskiej w sprawie digitalizacji i udostępniania w Internecie dorobku kulturowego oraz w sprawie ochrony zasobów cyfrowych z 2006 „Dorobek kulturowy ma kluczowe znaczenie społeczne i gospodarcze. Wśród obywateli, jak i w środowisku naukowym, istnieje rzeczywiste zapotrzebowanie na zasoby cyfrowe. Dzięki digitalizacji i udostępnieniu naszego dziedzictwa kulturowego w Internecie możliwe jest pobudzanie twórczych wysiłków i wspieranie działań w innych dziedzinach, takich jak uczenie się i turystyka, a tym samym wzmacnianie konkurencyjności i wzrostu w całej Europie zgodnie ze strategią lizbońską.”

Jest oczywiste, że taka wystawa jest skierowana do przeciętnego czytelnika, użytkownika Internetu, obywatela Europy. Specjaliści bowiem, historycy, bibliologowie, bibliografowie, etnolodzy, historycy sztuki, lingwiści, językoznawcy etc. albo już znają te dzieła, w końcu są to najcenniejsze i najbardziej znane zabytki piśmiennictwa poszczególnych krajów i języków, albo będą korzystać z oryginałów, albo dotrą do nich podczas swoich szczegółowych kwerend, cyfrowych lub tradycyjnych, nie zaś za pośrednictwem takiej jak ta, okazjonalnej wystawy. A jeśli tak, to dzieła wyselekcjonowane do pokazania na wystawie powinny zostać zdecydowanie lepiej i dokładniej opisane. Materiał prasowy na temat wystawy dystrybuowany przez Bibliotekę Narodową informuje, że: „Osoby odwiedzające wystawę „Reading Europe” mogą poznać okoliczności powstania utworów uznawanych za klasykę literatury, dzięki opisom towarzyszącym każdej książce”. W rzeczywistości opisy te są szczątkowe i sprowadzają się do krótkich, dwu-trzyzdaniowych informacji, jak pokazuje rysunek poniżej (Rys. 5)

Rys. 5 Przykład opisu obiektu
A przecież aby docenić wartość oglądanego dokumentu i w pełni korzystać z jego walorów estetycznych, edukacyjnych etc., konieczna jest choćby pobieżna znajomość kontekstu w jakim on powstał, niezbędne są informacje o epoce, o autorze, o jego środowisku, o wykorzystanej technice graficznej, drukarskiej, o roli jaką pełnił i pełni w kulturze danego narodu czy obszaru kulturowego. Umieszczanie takich informacji o dziełach jest przecież standardem w przypadku tradycyjnych wystaw organizowanych w galeriach, muzeach, instytucjach kultury etc. Dlaczego nie miałoby to być również standardem w przypadku wystaw wirtualnych? Tym bardziej, że Internet daje tu olbrzymie możliwości tworzenia hipertekstowych narracji i budowania odwołań do wiedzy zgromadzonej w rozmaitych źródłach od wikipedii począwszy, poprzez blogi, na rozmaitych serwisach tematycznych skończywszy.

Kolejną kwestią jest sama możliwość zapoznania się z treścią dokumentu. Przeciętny czytelnik w przypadku większości obiektów zwyczajnie nie jest w stanie tego zrobić. Nawet jeśli zna język w jakim dzieło zostało napisane czy wydrukowane, to bez znajomości zasad paleografii, czy obycia z dawnym drukiem zwyczajnie nie odszyfruje tekstu! Weźmy na przykład sławne „Kazania Świętokrzyskie”, najstarszy zabytek języka polskiego, którego dostępność w serwisie jest wymieniana we wszystkich materiałach marketingowych promujących wystawę. Znajdują się one w Cyfrowej Bibliotece Narodowej CBN Polona i na ekranie zobaczymy je w formie jak na rysunku 6.

Rys. 6 Kazania Świętokrzyskie
Konia z rzędem temu, kto cokolwiek z tego obrazka odcyfruje, poza oczywiście specjalistami. Ale, ponawiam pytanie, czy do nich jest adresowana ta wystawa? Pomocą dla zwykłego zwiedzającego byłoby oczywiście w tym przypadku udostępnienie transkrypcji zdigitalizowanego dzieła, choćby w formie dołączonego do opisu pliku PDF. Nie wymagałoby to szczególnie dużego nakładu dodatkowej pracy – przecież tekst „Kazań”, jak i większości prezentowanych na wystawie dzieł, był wielokrotnie wydawany i można go było w tym wypadku wykorzystać. I nie musiałoby to być żadne wydanie krytyczne, z którym mogłyby się wiązać utrudnienia wynikające z prawa autorskiego (wydania krytyczne podlegają odrębnej ochronie prawnoautorskiej).

O ileż bardziej wartościowe byłoby zwiedzanie wystawy, gdybyśmy oglądając cyfrową wersję sławnych skrawków, które w składkach „Praxapostulosa” św. Hieronima odkrył w 1890 profesor Brückner, mogli się również zapoznać z tym co na nich zostało napisane!

Jeszcze bardziej widoczne jest to na przykładzie Kroniki z 1582, dokumentu udostępnionego przez Litewską Bibliotekę Narodową. Poziom zniszczenia uniemożliwia jego przeczytanie nawet biegłym w paleografii specjalistom. (Rys. 7) Można przy tej okazji zadać pytanie jakim kryterium kierowali się autorzy wystawy wybierając taki, uszkodzony i w znacznej mierze nieczytelny dokument.

Rys. 7
A wracając do kwestii prezentacji obiektów, idealnym rozwiązaniem, choć w tym wypadku wymagającym już bezpośredniej współpracy udostępniającej dokument biblioteki oraz zastosowania pewnych bardziej zaawansowanych narzędzi obróbki tekstu i grafiki, byłaby prezentacja obiektów cyfrowych w postaci przedstawionej jak w przykładzie na rysunku 8. [przykład dostępny także tutaj]

Rys. 8
Po lewej stronie ekranu widzimy transkrypcję dokumentu, po prawej zaś oryginalny obiekt cyfrowy, podczas lektury którego, w ślad za przesuwającym się kursorem myszki widzimy pojawiające się kolejne wiersze tekstu.

Że takie rozwiązania są możliwe, przynajmniej dla dokumentów w formacie DjVu, będącym podstawowym formatem w polskich bibliotekach cyfrowych, przekonuje Grzegorz Bednarek, z którego znakomitego artykułu [dostępny tutaj] powyższy przykład zaczerpnąłem. Z prezentacją Bednarka mogłem się niedawno zapoznać jako uczestnik szkolenia na temat digitalizacji zbiorów bibliotecznych zorganizowanego przez Stowarzyszenie Bibliotekarzy Polskich przy współpracy Instytutu Informacji Naukowej Uniwersytetu Warszawskiego [info tutaj]. Grzegorz Bednarek pokazuje jak dzięki segmentacji plików w formacie DjVu możemy uzyskać poza warstwami treści lub tła dokumentu, również ukrytą warstwę tekstową, która będzie pełnić bardzo ważne funkcje usługowe wobec digitalizowanego obiektu. Po pierwsze umożliwi nie tylko jego wysoce efektywną prezentację, jak na przykładzie powyżej, ale również jego przeszukiwanie pełnotekstowe.

Prezentowane przez Grzegorza Bednarka rozwiązania nie są oczywiście do wykorzystania na szeroką skalę w odniesieniu do wszystkich obiektów digitalizowanych przez daną instytucję budującą swą bibliotekę cyfrową. Ich zastosowanie wymaga bowiem dużego nakładu pracy równoważnego niemal ponownemu przepisaniu digitalizowanego dokumentu i wykorzystania zaawansowanych narzędzi obróbki tekstu i grafiki. Należy zadać również pytanie czy tego typu rozwiązania mieszczą się w zakresie celów informacyjnych i archiwizacyjnych, jakie mają realizować biblioteki cyfrowe. Niewątpliwie jednak takie metody prezentacji obiektów cyfrowych doskonale sprawdzają się w przypadkach szczególnych, właśnie takich jak omawiana wystawa “Reading Europe”, mających za cel ułatwianie dostępu, prezentację i popularyzację dzieł wybitnych, rzadkich, szczególnie cennych i o dużym znaczeniu dla kultury i edukacji.

Konkludując, biblioteki cyfrowe to już w chwili obecnej potężne przedsięwzięcie, angażujące wiele instytucji, tysiące specjalistów i oferujące coraz ciekawsze rezultaty. Są w nich dostępne książki, czasopisma, grafika, fotografie, rysunki, dokumenty życia społecznego (ulotki, odezwy, plakaty, afisze, jednodniówki), stare druki, rękopisy oraz druki muzyczne, i codziennie pojawiają się kolejne nowe materiały. Te przebogate zbiory wymagają jednak odpowiedniej promocji, prezentacji i popularyzacji, tak, by zachęcić do korzystania z nich jak największą rzeszę użytkowników, obywateli Europy: od uczniów i studentów po emerytów. Temu właśnie powinny służyć wirtualne wystawy, czy inicjatywy takie jak na przykład konkurs „Europeana w edukacji”, [informacja tutaj] w którym celem jest opracowanie wspólnie przez uczniów i nauczycieli ze szkół całej Europy materiałów dydaktycznych i pomocy edukacyjnych z wykorzystaniem zasobów dostępnych za pośrednictwem portalu Europeana. Wystawa “Reading Europe”, to krok we właściwym kierunku oraz dobra i potrzebna inicjatywa, jednak jej rezultat wymagałby moim zdaniem zdecydowanego dopracowania.

Paweł Mielczarek

Komentarze